wtorek, 7 stycznia 2020

Napięcie

Napięcie z niejasnych powodów jak fala uderza w brzeg. Na odprawie zaczęliśmy omawiać naszą imprezę.
  Pan Grzegorz przyjechał pokazać publikację. Chociaż ta impreza to niestety coraz mniej moja bajka zwróciłem uwagę na duży wkład pracy włożony w przygotowanie. Nie wiem jak książka zostanie oceniona, ale wiem że za kilka lat to będzie ważna publikacja.
   Coraz więcej spraw związanych ze świętem nachodzi się. Ja nadal czuję, że to nie bedzie moja impreza. Za dużo się wszystkiego nazbierało. Jest czas aby to przerwać.
   Zadzwoniła p. Basia. Za trzy dni jadę do Wrocławia. Nie wiem na co mogę liczyć i czego się spodziewać. Już dawno miałem do tego spotkania dążyć, zdecydowanie za późno.
   W lesie pusto i cicho. Plac zabaw uśpiony. Na ulicy dzieci nie ma.....

niedziela, 5 stycznia 2020

Wstałem o 9

Wstałem o 9, jeszcze nie padało. Ale później coraz mocniej i mocniej. Zimowy, deszczowy i ponury dzień. Jakby późna jesień nagle nastała.Czekam aż ruch samochodów stopnieje do poziomu normalności. Większość pędzi na paradę motocykli do Wrocławia. Dobrze, że oni mają swoje radości, których nawet deszcz nie rozpuści. Jestem przekonany, że pomimo deszczu to będzie udana impreza. A za oknem pada, samochody, motocykle i deszcz.

Za tych, których nie przeprosiłem - wybacz mi Panie
Za tych, których nie zdążyłem - wybacz mi Panie.


Ludzie wyjdźcie z norek,
wyjdźcie zanim będzie za późno.

sobota, 4 stycznia 2020

Poranek słoneczny

Poranek słoneczny i chłodny. W nocy przez kilkadziesiąt minut padał deszcz. Dlatego mamy tak dużo pary wodnej w powietrzu. A chmury wciąż pędzą po niebie. Wiatr.
  Widze nieostro, coraz gorzej, jakby mój świat składał się z rozmazanych obrazów. Mój świat taki jest już od kilkunastu miesięcy. Staram się nad tym panować a czasami przy lepszym nastroju przyzwyczaić. Jestem pewien, żę to może przynieść pozytywne efekty.
   Na mszy spory ludek. Ksiądz się spieszył, chciał szybko zakończyć nabożeństwo. I dobrze, długo nie znaczy lepiej. Teraz jest ten okres kiedy wypieram z siebie to wszystko co było. Wypieram, aby mniej tęsknić. Wypieram, abym nie miał czego żałować. Bo gdy przyjdzie czas próby z natłokiem wspomnień i obrazów będzie trudno odejść.
   Zachmurzenie po południu jest większe. Ale wiatr skutecznie przepędza deszcz. Tak jest już od kilkunastu dni z przerwą na nocny deszcz. Staram się w dni częściej pisać. Sam nazwałem ten czas okresem odchodzenia lub okresem przechodzenia do świata nicości. Gdzie już niczego nie ma. Ale ja nie wiem jak tam jest. Czy i kogo spotkam? A może tak jak tutaj znowu będę sam. Ale chyba z nikim nie będę musiał rywalizować. Tego nie wiem, nikt nie wie, nikt nie będzie wiedział.

Za słowa nienawiści - wybacz mi
Za czas bezruchu - wybacz mi.

  Chciałem coś napisać, ale znowu (?) mi się nie udało. Bezmoc, bezsilność, bezczynność to ja dzisiaj i wczoraj i jeszcze wiele dni wcześniej. I jeszcze nieobecność. W moim przypadku nie będzie inaczej. Siła destrukcji jest zbyt wielka i przygniata nie tylko w nocy i nad ranem. Rozczulam się nad swoim losem. Taki już jestem. Nie potrafię się z tego przymusowego stanu wyzwolić. Na horyzoncie, gdziekolwiek on jest zaległa silna mgła. I przesłoniła wszystkie radości jakich jeszcze mogłem doznać. Jestem ? A wszyscy byli odwróceni ? Byli?
   Spacer nie dla mnie. Wolałem zostać w domu. A przecież kiedyś, może jutro będę musiał wyjść żeby zmierzyć się z porannym snem. I co wtedy będzie ? Czy będę umiał tak wyjść by spalić za sobą wszystko? To jest bardzo ważne pytanie. Jeżeli nie spróbuję nie poznam odpowiedzi.  

piątek, 3 stycznia 2020

Wiatr

Wiatr, pogoda dla wisielców. Zrobiło się chłodniej, zimniej, nie majowo. Aleksandra wyjechała z Robertem do Torunia. pożegnałem się z Nia jak przez mgłę, jak przez wiatr.
   Znowu w nocy nie mogłem spać. Która to już taka noc, który to taki poranek mnie dopadł.
   Pierwszy z czterech wolnych dni. Każdy inny ma być a jeszcze pogoda się zmienia. Ciepło odchodzi.
     Przygotowujemy publikację okolicznościową z naszej imprezy. Pan Grzegorz wziął całość opracowania na siebie. Nikt mu nie kazał. Projekt ma być gotowy za pięć dni. I wtedy wszystko się wyjaśni. To już bardzo blisko.
   Wietrznie jakby coś miało się wydarzyć. Byłem na cmentarzu, duży ruch na ulicach, każdy gdzieś się spieszy. Jeszcze jestem w stanie to wszystko znieść i jakoś przysposobić dla siebie. Ten czas został mi jeszcze dany na dożycie do końca. Teraz tak jest. Nikt nie potrafi zrozumieć jak trudno jest rozpocząć kolejny dzień. Już nie mam gdzie uciec. Wczoraj w trakcie rajdu moje myśli były gdzie indziej. Pozostawiony sam patrzyłem ze wzgórza na szczęśliwych ludzi. Szkoda, że te chwile trwały tak krótko. I jeszcze szczęśliwa chwila z ostatniej zbiórki, kiedy gromadka dzieci maszerowała w lesie. Już tego nie ma.
    Codziennie mniej lub więcej piszę. Pojawiają się w zeszycie słowa, zdania. Nad niektórymi zatrzymuję się, do wielu wracam. Przypominam sobie czym się zajmowałem, jakie były moje myśli. Jest do czego wracać, jest o czym myśleć. Z niektórych dni chociaż to mi pozostało. I nierówne pismo, odznaka zdenerwowania, wzburzonych emocji. Tak jest chyba długo, za długo. Myślę już o tym za często. Dlatego piszę dla pisania. Bo nic innego nie jest w stanie mnie uspokoić.    

czwartek, 2 stycznia 2020

Pogodny

Pogodny i w miarę słoneczny dzień. Jestem przekonany, że ten dzień jest ważny ze względu na rajd.
    Szkoda, że takich wydarzeń jak wczorajsza zbiórka i dzisiejszy rajd nie można przeżywać dłużej. Dzisiaj na większą skalę miałem okazję przekonać się dlaczego warto czerpać, obserwować, chłonąć aby mieć o czym pamiętać. To jeszcze może się przydać. Chociaż wiem, że już niedługo. Muszę się mocno zastanowić co dalej. Do "totalnego" kompromitującego mnie wydarzenia zostało niewiele. Czas podjąć decyzję i to szybko. Trudno, muszę wybierać. Szkoda, że znowu z wszystkim pozostałem sam. Nawet to, nawet to...
   W sprawie remontu niewiele zaszło. Jakby to było poza mną, bo kto inny będzie podejmował decyzję. Już za kilka dni radni zatwierdzą dofinansowanie na remont. Wiem ile pracy z tej decyzji wyniknie, pracy, której ostatecznego efektu nie zobaczę (?). Ale to jest potrzebne aby firma mogła się rozwijać. A do kierowania potrzeba kogoś z zewnątrz, kogoś nowego kto ma większą charyzmę i zdolności organizacyjne większe niż mam ja. Potrzeba kogoś kto wprowadzi inną (partnerską?) atmosferę. Ja już nic nie umiem polepszyć, niestety nie umiem.

środa, 1 stycznia 2020

Słoneczny

Słoneczny, łagodny i delikatny poranek. Pogoda sprzyja kontemplowaniu piękna przyrody. Przygotowujemy się do rajdu. Tak samo jeżeli chodzi o pogodę mogłoby być jutro. Okaże się.

wtorek, 31 grudnia 2019

Poranek pochmurny


Poranek pochmurny, ale w ciągu dnia zaczęło się przejaśniać. Od południa na niebie pojawiło się słońce.
W pracy omówiliśmy zbliżający się rajd rowerowy. Chociaż w tym roku zgłosiła się podobna ilość uczestników zainteresowanie imprezą jest mniejsze. Tak bywa. Wszystko zaczyna się skupiać wokół tego, co jest ważne dla organizatora danej imprezy.

piątek, 27 grudnia 2019

Pochmurno

Pochmurno, chłodniej i bez deszczu. Susza trwa i niestety trwać będzie.Teraz jest czas wzrastania i bez wody będzie ciężko utrzymać wegetację. Tak było w ubiegłym roku i tak samo jest w tym roku. Zmian nie widać na żadnym horyzoncie.
Bajkopisarze są wśród mnie. Jeden prawił swoje opowiastki na walentynkowych kazaniach inny opowiada dzisiaj to samo. A ja nie pojmuję tych obrzędów, które narosły przez pokolenia i niestety stały się prawem. Obrzędów z kościoła, obrzędów z festynów i innych uroczystości, obrzędów, które są codziennością. Niezrozumiałe celebracje i fałszywe obietnice.
Wieczorem zaczął lekko padać deszcz.  

czwartek, 26 grudnia 2019

Od rana

Od rana było pochmurne niebo. Momentami zanosiło sie na deszcz. Ale nic z tego bo już po południu chmury rozstąpiły się przed słońcem. A deszczu nie ma.
Roślinki do magazynu dowiezione. Do rajdu jest coraz bliżej. Obserwuję prognozy pogody, aby przed ostatnią imprezą nastawić się odpowiednio.

Różowe niebo po zachodzie słońca nie wiem jaką pogodę zwiastuje.
Dzisiaj jeszcze jestem

Staram się myśleć tylko o takiej drodze, która jest tylko dla mnie. Najlepiej byłoby stanąć na niej jak najszybciej. Bez względu na to, co powiedzą inni. Kto jeszcze chce na czyny lokatorów zwracać uwagę. A przecież tak wiele jest wokół mnie złych słów - to widzę, i myśli - je czuję. Dobrze wiedziałem, że czas radości potrwa tylko kilka dni. Coś wpędza mnie w zwątpienny nastrój.
Mój szlak prowadził mnie do różnych miejsc. Od sali gimnastycznej do magazynu; od magazynu do kiosku; następnie do dk. Chciałem jeszcze raz skierować swoje kroki do szkoły, ale to już nie było "moje" miejsce. Później musiałem przeczekać popołudniowo-wieczorne godziny w świecie rozgardiaszu. Spędzam ten czas przy radioodbiorniku bo na większy wysiłek nie umiem się zdecydować. Nawet nie wiem, co innego mógłbym robić. Zmienić niewiele mogę, bo z kim i jak. Dobrze, że tak jest i jeszcze trochę będzie, jeszcze trochę. Tak będzie.
Piszę trochę bez ładu i składu. Od dawna wiem, że coś mnie do tego popycha. Słów jest czasami bardzo dużo. Wypełniam nimi ten zeszyt i swój czas.
Emocje i napięcie są coraz większe. Od kilku dni utrzymują się na wysokim poziomie. Czasami to boli, fizycznie boli. Wczoraj, dzisiaj, jutro ten stan trwa. Bo nie mam gdzie się spełnić. 

środa, 25 grudnia 2019

Bronię się

Bronię się przed czarnym nastrojem. Pozytywny stan trwał zdecydowanie za krótko. Nie umiem sobie poradzić z napływającymi falami złych emocji.
Powoli zbliża się zmiana pogody. Na niebie zbierają się chmury. Już w nocy ma padać deszcz. Czas zmian.
W ratuszu żyją wyborami. Cóż każdy ma swoje priorytety. Tak samo jak nauczyciele, którzy jutro zawieszają strajk.
Powoli, ale systematycznie wszystko się rozpada. Dzieci, ściany, grupy. Brak ambicji i zaangażowania. Są tam gdzie jest więcej korzyści, gdzie można coś dostać. Jestem mocno zniechęcony taką postawą. Najgorsze jest to, że nic nie mogę zrobić. I ta ciągła, niezdrowa i niepotrzebna rywalizacja; walka o dzieci kosztem dzieci.
Smutek i pesymizm we mnie narasta. Wieczorem już wiem, że znowu jest ze mną. I spycha w dół i ściąga w otchłań. Nie mogę swoim czynem skazić żadnego ważnego miejsca. To musi być daleko aby nikomu się nie kojarzyło, to musi być za murami. Niech świat dowie się jak najpóźniej i zapomni na zawsze. Wygumkuje z myśli i pamięci na zawsze. Wymaże ze słów i czynów. Na zawsze, bo nie może być inaczej. Nie skazić żadnego miejsca. To bardzo ważne, aby się tego trzymać do końca. Wytrwać w tym postanowieniu.
Kończy się miesiąc. Dopełnia się mój czas i wypełniają dni. Fala złych emocji i czarnych słów oplotła mnie szczelnie i skutecznie zasłoniła błękitne słońce. Ktoś mi je kiedyś w lesie podarował. A ktoś, już w tamtym roku skutecznie zabrał. I nikt słowem lub gestem nie przywrócił wiary w nadprzyrodzony powrót. Mam o to milczenie ogromny żal i jest mi po ludzku strasznie przykro. Chociaż myślenie w kategoriach "JA_MOJE" dominuje, miałem nadzieję, że nastąpi opamiętanie. A teraz w innej sprawie jest las wykrzykników, morze przypinek, garść manifestacji, pączki, piosenki, wyblakłe plakaty. Jest mnóstwo słów i pogardy ślad. Jest zły, zimny, pusty (?) świat wokół (?) mnie. Dlaczego ten nie mój świat też mnie otacza? Znowu nikła nadzieja, że jednak świat jest na wyciągnięcie ręki, świat ten z bliska dozna opamiętania. Nadzieja? Brak? Tak? Nie? Nadzieja? Brak!!!

Napięcie

Napięcie z niejasnych powodów jak fala uderza w brzeg. Na odprawie zaczęliśmy omawiać naszą imprezę.   Pan Grzegorz przyjechał pokazać pu...