piątek, 3 stycznia 2020

Wiatr

Wiatr, pogoda dla wisielców. Zrobiło się chłodniej, zimniej, nie majowo. Aleksandra wyjechała z Robertem do Torunia. pożegnałem się z Nia jak przez mgłę, jak przez wiatr.
   Znowu w nocy nie mogłem spać. Która to już taka noc, który to taki poranek mnie dopadł.
   Pierwszy z czterech wolnych dni. Każdy inny ma być a jeszcze pogoda się zmienia. Ciepło odchodzi.
     Przygotowujemy publikację okolicznościową z naszej imprezy. Pan Grzegorz wziął całość opracowania na siebie. Nikt mu nie kazał. Projekt ma być gotowy za pięć dni. I wtedy wszystko się wyjaśni. To już bardzo blisko.
   Wietrznie jakby coś miało się wydarzyć. Byłem na cmentarzu, duży ruch na ulicach, każdy gdzieś się spieszy. Jeszcze jestem w stanie to wszystko znieść i jakoś przysposobić dla siebie. Ten czas został mi jeszcze dany na dożycie do końca. Teraz tak jest. Nikt nie potrafi zrozumieć jak trudno jest rozpocząć kolejny dzień. Już nie mam gdzie uciec. Wczoraj w trakcie rajdu moje myśli były gdzie indziej. Pozostawiony sam patrzyłem ze wzgórza na szczęśliwych ludzi. Szkoda, że te chwile trwały tak krótko. I jeszcze szczęśliwa chwila z ostatniej zbiórki, kiedy gromadka dzieci maszerowała w lesie. Już tego nie ma.
    Codziennie mniej lub więcej piszę. Pojawiają się w zeszycie słowa, zdania. Nad niektórymi zatrzymuję się, do wielu wracam. Przypominam sobie czym się zajmowałem, jakie były moje myśli. Jest do czego wracać, jest o czym myśleć. Z niektórych dni chociaż to mi pozostało. I nierówne pismo, odznaka zdenerwowania, wzburzonych emocji. Tak jest chyba długo, za długo. Myślę już o tym za często. Dlatego piszę dla pisania. Bo nic innego nie jest w stanie mnie uspokoić.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napięcie

Napięcie z niejasnych powodów jak fala uderza w brzeg. Na odprawie zaczęliśmy omawiać naszą imprezę.   Pan Grzegorz przyjechał pokazać pu...